sobota, 31 marca 2012

SERIA KREW - Bombay

 Grupa krwi Bombay, zwana też zero-Bombay

Normalne grupy A B zero:
Szczegóły są w odcinku A B zero, tu krótkie przypomnienie: żeby była grupa A lub grupa B, to musi być dołożony konkretny cukier (dla A -  N-acetylogalaktozamina, dla B – galaktoza). To że zero nie ma cukru – to pewne uproszczenie. Zero to też łańcuchy cukrowe, tylko te łańcuchy to wszyscy mają, wszystkie grupy: i zero i A i B. Grupa zerowa grupa nie ma cukrów dodatkowych.

A co ma Bombay?
A Bombay ma zepsute dołączanie cukru A lub cukru B. Więc są zero.

Jak zepsute?
 Jest uszkodzony gen kodujący enzym dołączający reszty cukrowe, te konkretne od grup krwi.

Dwa sposoby zepsucia
Co ciekawsze – może być zepsuty na dwa sposoby: albo brakuje enzymu dla samych końcówek, dla tych cukrów A i B, albo jest inny enzym, wcześniejszy, ten który wytwarza te podstawowe łańcuchy dla grupy zero. Tak czy siak w obu przypadkach nie doczepia się ani A ani B, więc krew jest grupy zero.

Dwa zera mogą urodzić A
Ale….. Mamusia z zero-Bombay uszkodzonym w miejscu pierwszym z tatusiem zero-Bombay uszkodzonym w miejscu drugim – MOGĄ URODZIĆ DZIECKO „A”. Bo jeden enzym będzie się wytwarzał – bo na jednej nici jest prawidłowy, a drugi będzie powstawał  – na prawidłowej drugiej. I razem będzie dawało radę dołączać ten cukier A (lub cukier B)

I wtedy nie należy skarżyć szpitala o zamianę noworodków.

Normalnie człowiek sam by takiej pięknej kombinacji nie wymyślił, jak to natura wymyśliła. Przyszłoby wam do głowy? Podwójne uszkodzenie doczepiania cukrów znacznikowych?!

Czy to się często zdarza?
Na szczęście nie, a piszę na szczęście, bo zawirowania z ojcostwem to jeszcze pół biedy, żeby nie powiedzieć wręcz że żadna bieda, raczej po prostu ciekawe. Natomiast kłopoty są przy przetaczaniu krwi.

Przetaczanie krwi
Zwróćcie uwagę na konsekwencje tego, że nie przyłącza się łańcuch podstawowy dla grupy zero. Oni niby są zero, bo nie mają antygenów A i B, ale jeszcze do kompletu są „anty-zero” – mają przeciwciała przeciwko tym podstawowym łańcuchom cukrowym, które tworzą grupę zero. Nie mają tych łańcuchów, a krew z łańcuchami odbierają jako obcą, i wytwarzają na to przeciwciała. Nie można im przetoczyć krwi grupy zero, (ani A ani B, ani AB oczywiście). Czy widzicie jaki koszmar jest zawarty w tym zdaniu? Nie można im przetoczyć żadnej grupy!!! No to co im przetoczyć? Tylko krew Bombay.

Nazwa Bombay  czy fenomen Bombay pochodzi stąd, że osoby z tymi grupami krwi Bombay mieszkają właśnie w Bombaju i okolicach. W Polsce tej grupy generalnie nie ma, nie wiem czy w ogóle jest ktoś, kto ją ma, a jeśli już to trzeba mieć bombajskich przodków. Więc proszę się nie denerwować o swoją własną krew. Co najwyżej brać pod uwagę przy doborze matki/ojca dla swoich dzieci (Bombay + hemofilia nie będzie dobrą kombinacją…)

-----------

Podobne tematy:
Grupy krwi
KREW:

piątek, 30 marca 2012

GRUPY KRWI: A B 0


Układ A B zero to nic innego jak konkretny cukier doczepiony na powierzchni krwinki, który stymuluje wytwarzanie przeciwciał.

(Tak dokładniej to nie tylko, cukier a glikoproteina, czyli połączenie białka i cukru, ale to szczegół, uprośćmy sobie na potrzeby tłumaczenia, a komu potrzeba szczegółowo to o tym w odcinku „zero - Bombay”, link na dole strony oraz w spisie treści.)

A – to cukier, konkretny, obecny na powierzchni krwinki
B – to drugi cukier, inny, obecny na powierzchni krwinki.

Grupa krwi „zero” nie ma żadnego z tych cukrów. Grupa A ma cukier A, grupa B ma B, a grupa AB oba. Proste? Proste.

Skąd to się bierze?
W genach mamy zakodowane, jaką mamy grupę krwi. Dokładniej: mamy dwa miejsca w genomie, gdzie mamy zapisaną jedną informację o cukrze. Jedno na nitce od mamusi, drugie od tatusia.
Zapis może być taki:

Cukier A i cukier A – będzie grupa krwi A
Cukier A i zero, czyli brak cukru – będzie grupa krwi A, bo cukier będzie wytwarzany, bo jest jedna informacja o wytwarzaniu i to wystarczy (i to właśnie jest zjawisko zwane „gen dominujący”).
Zero i zero, dwa braki  – da zero
Cukier A na jednej nitce, i cukier B na drugiej da grupę krwi AB.

Ustalanie ojcostwa
Nie da się potwierdzić ojcostwa (tą metodą). Bo to, że grupa krwi się zgadza to jeszcze nie znaczy, że dany mężczyzna jest ojcem. Ale można wykluczyć ojcostwo. To znaczy mężczyzna nie może dać dziecku genu, którego sam nie posiada, więc jeśli nie ma go również matka – i wtedy wiadomo, że on nie może być ojcem.

Jedno z rodziców
Zero
A
A
A
A
AB
Drugie z rodziców
Zero
A
Zero
B
AB
AB
Dzieci mogą mieć:
zero
A lub zero
 (zero jest jeśli od obojga rodziców wylosowała się „pusta”, zerowa nić, którą oni mogą mieć przy „pojedynczej” grupie krwi)
A lub zero
Wszystkie.
A, B, AB, 0.
Tu nie może być zero, bo nie ma go od drugiego z rodziców. Może być reszta:
A, B, AB.
A, B, AB
Dla samego B, analogicznie jak dla samego A.


Na przykład mężczyzna z grupą krwi A nie może być ojcem dziecka, które ma grupę krwi B (wszystko jedno czy dziecko ma B, czy AB), no chyba że mamusia jest B - to B dostało od mamusi i może być ojcem. Jeśli mamusia nie jest B, on nie jest B, a dziecko jest B – to ktoś tu coś kręci, ale on nie jest ojcem. (Mam nadzieję, że nie zostanę zasypana informacjami o rozwodach po emisji tego odcinka….)

Czy mężczyzna z grupą krwi A może być ojcem dziecka o grupie krwi zero?
Ano może, bo w jego genach może być zarówno gen dla A jak i gen dla zera, nie ujawniający się. Więc dziecku się może to zero od niego wylosować.  Tylko mamusia musi być też z możliwością zero, więc coś z wachlarza: zero, A, B. Natomiast jeśli mamusia jest AB, to ona nie może mieć dziecka zero, niezależnie od rodzaju tatusia. Jeśli dostała takie dziecko ze szpitala jako swoje, to jest całkiem solidny powód żeby skarżyć szpital. Z pewnymi rzadko występującymi wyjątkami – i o tych wyjątkach i grupie zwanej Bombay napisałam w oddzielnym odcinku (patrz niżej). 

-----------
Podobne tematy: 

Grupy krwi
KREW:

KRWINKI CZERWONE

KRWINKI CZERWONE to główny komórkowy składnik krwi, i to one nadają krwi czerwoną barwę.

Komórka krwi nazywa się fachowo erytrocyt, ma wielkość około 7 mikrometrów (to taka przecięta wielkość komórki), jest okrągła, i spłaszczona, z zagłębieniem w środku. Nie ma jądra. Młode komórki krwi mają jądro, ale tracą je i dojrzały erytrocyt jądra nie ma.

Powstają w szpiku. Więcej o szpiku, i o tym, że jest czerwony i żółty, czyli młody i stary i skąd brać do przeszczepu to będzie w oddzielnym odcinku „szpik”.

Giną w wątrobie i śledzionie. Z rozpadu tych komórek powstaje żółty czy brązowy barwnik, zwany bilirubiną, który daje brązowy kolor z przeproszeniem kupy.  To co, jak by nie było wątroby to kupa by była biała? No całkiem biała to nie, ale znacznie jaśniejsza, i to się zdarza w sytuacji żółtaczki mechanicznej – czyli takiej gdzie wyjście z wątroby jest na przykład zatkane kamieniem i żółć się nie wydziela. Wtedy objawem jest odbarwienie kału i ciemne zabarwienie moczu. A wszystko przez krwinki.

Ile żyje krwinka?
Około 120 dni.

A potem umiera?
Tak, stare krwinki (często uszkodzone) są sprzątane przez wątrobę i śledzionę.

Czy śledziona jest konieczna?
Sama wątroba też daje sobie radę

Co robi krwinka?
Przenosi tlen do tkanek. W sobie przenosi, w środku jest upakowana hemoglobiną. Hemoglobina jest bardzo ciekawym związkiem, bo przenosi tlen, a dokładniej chodzi o to jak ten tlen przenosi. Dlaczego hemoglobina raz tlen bierze w siebie (w płucach), a raz oddaje (w tkankach)? Skąd wie, co ma robić? Wie stąd, w skrócie, że w zależności od pH, które w tkankach jest ciut bardziej kwaśne niż w płucach, zmienia jej się kształt cząsteczki chemicznej i układ wiązań i nabiera „ochoty” oddawać albo brać. Ta minimalna różnica w pH jest wystarczającym sygnałem. Więcej o hemoglobinie, budowie, i wiązaniach, oraz jak do będzie u dziecka w brzuchu matki gdzie przecież jest kwaśno jak w ciele matki -  w odcinku „hemoglobina”.

Czy krwinka transportuje dwutlenek węgla?
Tylko trochę. O ile tlen jest przede wszystkim transportowany przez hemoglobinę, o tyle dwutlenek węgla przede wszystkim podróżuje do płuc rozpuszczony w krwi tak po prostu.

Grupy krwi: opisałam w oddzielnych odcinkach, bo są tego warte. Generalnie chodzi o to, że krwinka na swojej powierzchni ma cukry, białka i różne takie dodatkowe substancje, które mogą uczulać, czyli przeciwko nim mogą być wytwarzane przeciwciała. Wtedy po przetoczeniu niezgodnym grupowo przeciwciała dawcy niszczą nowe krwinki. Jeśli jest ich malutko, to po prostu zostaną zniszczone w wątrobie lub śledzionie. Jeśli jest ich dużo, jak po przetoczeniu pół litra krwi – to przeciwciała spowodują wytrącanie krwinek w naczyniach. Wszystkich. Na raz. Więcej znajdziecie w kolejnych odcinkach serii krew.
-----------

Podobne tematy: 


SERIA KREW: Grupy krwi

czwartek, 29 marca 2012

RZEKOMOBŁONIASTE

Rzekomobłoniaste zapalenie jelit
Zgodnie z zapowiedzią opiszę co się może wydarzyć po antybiotyku, kiedy solidnie nam się przerzedzi flora jelitowa. Antybiotyki wszystkie, również te stosunkowo mało wredne, dają zaburzenia żołądkowo – jelitowe, ponieważ zabijają bakterie, w tym również grzeczne i chciane bakterie jelitowe, które wszyscy mamy w jelitach. Kiedy wchodzi antybiotyk, to przestaje być prawidłowo. Przeciętnie nasilone objawy zaburzeń żołądkowo jelitowych daje się złagodzić i zostało to opisane w odcinku „po antybiotyku”, polecam.

Skąd się bierze?
Jeśli antybiotyk wytłucze się większość bakterii jelitowych, to mogą zostać takie szczepy, które nie dość, że wywołują zapalenie jelit o ciężkim przebiegu, to jeszcze są odporne na większość leków. Na przykład Clostridium difficile wywołujące rzekomobłoniaste zapalenie jelit. Normalnie te bakterie mogą być w jelicie, ale się nie rozmnażają jakoś szczególnie, bo szybciej rozmnażają się te zwykle jelitowe bakterie. Zapalenie wywoływane przez tę bakterię nazywa się rzekomobłoniaste, bo przebiega z tworzeniem błon i złuszczaniem nabłonka w jelitach. Stąd krew w kupie i ciężki przebieg.

Jak ciężki?
Ciężki, tak, nawet „ostatecznie” ciężki. To się bardzo rzadko zdarza, bo to jednak można leczyć. Chociaż ta bakteria jest odporna na większość antybiotyków, i zdarza się, że nie działa żaden.

To, znaczy, że można wziąć antybiotyk na gardło i umrzeć w wyniku tego leczenia na sraczkę?!
No i co ja mam napisać? Może tak: antybiotyk to nie cukierki, i owszem, część działań niepożądanych może zabić. Między innymi to działanie, które powoduje zapalenie jelit. Tak. To nie cukierki. Ale rzadko się zdarza. To co robić? Jeść jogurt. A jakby nie pomagało, a zwłaszcza jak jest krew w kupie – to szybko do lekarza. Jest jeszcze jedna metoda leczenia, obrzydliwa (a lekarz to pisze!), tak obrzydliwa, że opiszę ją w oddzielnym odcinku: „szczepionka kałowa”. Bywa całkiem skuteczna.

Na pocieszenie.
Można zamiast zapalenia jelita wywoływanego przez Clostridium difficile dostać zwykłej drożdżycy. Na dowolnych śluzówkach przewodu pokarmowego (i okolic). Natura nie znosi próżni, drożdże mamy na skórze i śluzówkach, skorzystają z okazji, żeby rozmnożyć się tam gdzie zwykle robiły konkurencję bakterie. Co robić? Dbać o zdrowie, żeby nie chorować, a w razie antybiotyku stosować jogurt do: przewodu pokarmowego oraz okolic, co dzielnie opisałam w tych podświetlonych na szaro linkach.

środa, 28 marca 2012

PO ANTYBIOTYKU

Antybiotyki, nawet te stosunkowo mało wredne, dają zaburzenia żołądkowo – jelitowe, ponieważ zabijają bakterie, w tym również grzeczne i chciane bakterie jelitowe. Te które wszyscy mamy w jelitach, one trochę pomagają trawić, i tak jest prawidłowo. Kiedy wchodzi antybiotyk, to przestaje być prawidłowo.

Objawy mogą być różnie nasilone, od kompletnie żadnych, czy niewielkiego dyskomfortu, do pełnych, silnych objawów, oględnie mówiąc: górą i dołem.

Jak się ustrzec.
Psinco. Nie da się uniknąć, antybiotyki zaburzają florę jelitową i już. Nawet te „delikatne”, o stosunkowo słabo nasilonych działaniach niepożądanych, a szeroko-zakresowe, często stosowane, właśnie ze względu na stosunkowo słabo nasilone działania niepożądane, czyli penicyliny i cefalosporyny, czyli te które stosunkowo często dają uczulenia i o tym piszę w odcinku uczulenia na antybiotyki, natomiast nie mają takich działań jak głuchota czy uszkodzenie kości (dzieci w fazie wzrostu!!! au!), i właściwie oprócz tych uczuleń to są niezłe. Ale one też dają zaburzenia flory jelitowej. I inne antybiotyki też zaburzają. Każdy antybiotyk może dać zaburzenia flory jelitowej – bo zabija bakterie.

Można trochę pomóc.
Mam nieprzyjemność należeć do tej grupy pacjentów, która po przyjęciu popularnych, szerokozakresowych antybiotyków ma mocno nasilone objawy, a odcienie zieleni na mojej twarzy wyglądają bardzo malowniczo – więc poświęciłam temu zagadnieniu szczególną uwagę w czasie studiów, oraz w czasie brania leków. Może i innym pacjentom się przyda:
Zaopatruję się w coś z lactobacillusem:
- jogurt, kefir, zsiadłe mleko (tylko koniecznie te krótkotrwałe, którym puchnie wieczko. Jak coś ma trwałość 2 miesiące to nikt mi nie wmówi, że tam są żywe kultury bakterii)
- kwaszony ogórek, kapusta, lub sok z nich. (i znów – lepiej żywe, nie pasteryzowane, pasteryzacja zabija lactobacillusa)

Dlaczego lactobacillus ma pomóc – skoro w brzuchu mamy przede wszystkim Escherichię coli?
Nie mam pojęcia. Ale pomaga. Sprawdziłam empirycznie na sobie, i w książkach mądrych też tak piszą żeby zlecać pacjentom pastylki z lactobacillussem. Aha, bo jeszcze można sobie kupić w aptece liofilizowanego lactobacillusa, ale tak na logikę to żywy powinien być lepszy niż suszony. Na sobie nie sprawdzałam, zwykle jadłam żywe.

Tabletkę popić jogurtem?
NIE!!!!
Właśnie nie, bo zabije bakterie z jogurtu. Zjeść tabletkę (kapsułkę, zawiesinkę, czy co tam mamy jako postać leku). Odczekać godzinę albo dwie, żeby się wchłonęło i żeby w przewodzie pokarmowym było już małe stężenie i wtedy zjeść. I przez tą godzinę czy dwie niestety jest niedobrze. Moja twarz wtedy miała najbardziej interesujący odcień zielonego i zwykle nie wytrzymywałam dwu godzin tylko jadłam  lacto po jednej, a najwyżej po drugiej poprawiałam. Pomagało.

Jeśli nie pomoże
Oj. Dobrze jest zadbać, niemniej zwłaszcza przy silniejszych antybiotykach może to nie wystarczyć. W skrajnej formie jeśli wytłucze się większość bakterii jelitowych to mogą zostać takie szczepy które nie dość że są odporne, to jeszcze wywołują zapalenie jelit, a normalnie się nie rozmnażają bo szybciej rozmnażają się te zwykle jelitowe bakterie. Takie zapalenie jelit to rzadko się zdarza, ale może mieć ciężki przebieg. Jak ciężki? Bardzo. O tym napiszę w oddzielnym odcinku, no i to się rzadko zdarza. Jeśli nie pomaga, objawy są nasilone, a zwłaszcza jak jest krew – biegiem do lekarza. Rzadko jest aż tak. Zwykle pomaga.

Ważne: Dziewczynki i kobiety powinny dostarczać lactusia w jeszcze jedno miejsce gdzie lactuś fizjologicznie jest. Jak? Najprościej przemyć jogurtem, czy innym lactusiem a szczegóły macie tutaj.

Miłego chorowania. Absurdalne? Nie do końca. To co musi boleć, to trudno, ale tego co się da uniknąć – unikajmy.

czwartek, 15 marca 2012

ANTYBIOGRAM.


Co to jest?
Posiew bakterii z wymazu, lub innego materiału (np. krwi), w którym mogą być bakterie. A następnie potraktowanie wyhodowanych bakterii różnymi antybiotykami, aby było wiadomo, który im szkodzi. Dlatego trzeba czekać kilka dni na wynik, żeby bakterie urosły, lub żeby mieć pewność że antybiotyk zadziałał i nie urosły.

Wymaz może być skąd się chce, na przykład z gardła. Można i z innych miejsc, nosa, ucha, rany, wszystkiego. Piszę z myślą o leczeniu gardła, które się przewleka, wikła, i nie chce sobie pójść precz.

Robić czy nie robić antybiogram?
Oto jest pytanie.

Jak się leczy:
Zazwyczaj leczy się tak, że z racji braku refundacji antybiogramu, oraz złego stanu pacjenta, który jest chory, źle się czuje i chce się położyć, a nie latać po laboratoriach - daje się antybiotyk w ciemno. (O ile lekarz da antybiotyk. Bo tak jak wcześniej była moda „antybiotyk na wszystko”, to teraz jest moda w drugą stronę: „antybiotyk to zło wszelakie”.)

Teraz mamy dwie możliwości:
1. Antybiotyk w ciemno, szerokozakresowy, trafia. Tak jest zazwyczaj. Pacjent jest wyleczony, koniec przygody.

2. Gorzej jak antybiotyk nie trafia. Po tygodniu nadal nic, a nawet jakby gorzej. I co teraz? Ano następny antybiotyk. Czasem przygoda potrafi ciągnąć się przez kilka antybiotyków. I to jest moim zdaniem dobry moment na ewentualne wizyty w laboratorium w celu wymazu.

Wymaz
Zgodnie z kanonami sztuki powinno być tak, że najpierw pobrać wymaz, potem dopiero zażyć pierwszy antybiotyk w ciemno, czekać na wynik z labu i jak będzie wynik wymazu,  to wtedy ewentualnie korekta, jeśli pierwszy antybiotyk jest nietrafiony. W praktyce jest to, jak pisałam – niewygodne, i standardowo się tak nie robi.

A w czym problem z wymazem później?
Ano problem jest taki, że antybiotyk może przyhamować wzrost bakterii i może się nic nie hodować. I chodzi o to że bakterie nadal są, chociaż mnożą się gorzej, a klinicznie niby nie najgorzej ale ciągnie, się ciągnie i nie może wyleczyć. To jest najtrudniejsza do leczenia wersja – bo to niby wyleczone, ale nie wyleczone i wraca. A nie wiadomo, co wraca i czym leczyć, bo się nie hoduje.

Niemniej wcale tak nie musi być że bakterie są przyhamowane, zwłaszcza jak pacjent dalej źle się czuje i to coraz gorzej. Jeśli bardzo źle się czuje, to znaczy, że antybiotyk nie zadziałał, bakterie hulają sobie w najlepsze i.. ROSNĄ na pożywce, mimo antybiotyku! Czyli bakteria będzie się  hodowała i można jej zrobić antybiogram, czyli oznaczenie wrażliwości na antybiotyki. Tak, wziąć, zrobić, i już. I leczyć celowanym antybiotykiem. I wtedy będzie dobrze poleczone.

A jeśli się jednak nie hoduje, to coś można zrobić?
To odczekać ze dwa trzy dni bez antybiotyku, aż się antybiotyk zmetabolizuje i wypłucze, i wymaz powtórzyć, w nadziei, że wtedy się uhoduje zbójec. W tym czasie, bez antybiotyku, pacjentowi robi się gorzej. Teraz już widzicie, czemu zgodnie z kanonami sztuki od wymazu się zaczyna? Żeby tego właśnie momentu uniknąć, tego wypłukiwania antybiotyku. Po wypłukaniu może uda się założyć hodowlę i zrobić oznaczenia. I wtedy można leczyć w sposób celowany. Polecam. Zdecydowanie nie polecam brania trzeciego antybiotyku w ciemno.